wtorek, 25 września 2012

Wstęp

 Od kilku dni nie słyszałam nic innego niż odgłosy kłótni rodzeństwa Uzumakich.Naruto jest raczej przez wszystkich znany,ale Heza...to niebieskooka jinchūriki o blond włosach,które gdy się wścieka robią się szkarłatne.Poznałam ją wiele lat temu,ale nigdy bym nie przypuszczała,że mogłaby być siostrą osoby,w której jestem...a może byłam,zakochana!
 Nie odzywałam się,bo nie chciałam by moja obecność była zbyt kłopotliwa.
-Jesteś kompletną idiotką!-wrzasnął Naruto.-Nigdy nie zaakceptuję cię jako siostry!
-Nikt cię o to nie prosi!Po za tym ja też nie chcę mieć za brata takie beztalencie jak ty!
-Beztalencie?!
-Tak!
 "Bla,bla,bla"Tak było od czasu zakończenia wojny...Zresztą wygranej tylko dzięki Hezie...Wstałam i ostrożnie ich wymijając wyszłam z domu,tymczasowo przyznanego im od wioski.Nadeszło późne lato,ale ja czułam się przybita jakby był co najmniej luty.Nie pasowałam tam,do tego silnego świata,gdzie taka jednostka jak ja nic nie znaczy...Westchnęłam ciężko i skierowałam się w kierunku restauracji,w której pracowałam.Był to mój tak zwany "plan B",gdyby moje zamiary o porzuceniu bycia ninja weszły w życie.Jak zwykle przebrałam się w najbardziej zawstydzający strój świata,czyli krótką czarną mini,tego samego koloru koszulkę na ramiączkach,a na nią nałożyłam wyciągniętą,czerwoną bluzkę.Następnie związałam włosy i niechętnie ruszyłam do pracy.Przybrałam swoją "kamienną" twarz i zaczęłam biegać między stolikami. Właśnie czyściłam kufel,gdy przy barze zasiadła zdołowana Temari.
-Setkę poproszę.-burknęła
-Temari-chan,wiesz że nie mogę...-próbowałam jej odmówić
-Hinata!Odmówisz cierpiącemu?!
-He.-westchnęłam-Niech będzie,ale co się stało?
-Świnka morska mi zdechła.-warknęła
-To nie fair!Ja ci mówię,gdy coś mnie męczy,a ty jak jesteś wściekła to od razu zamykasz się na trzysta zamków!-sama się zdziwiłam,że tak się zdenerwowałam.
-Przepraszam.-szepnęła-Po prostu znowu się pokłóciłam...
-...z Shikamaru o to,że kobiety są irytujące?
-Widzisz,po co mam ci mówić skoro ty i tak wszystko zawsze wiesz?!
-Nic na to nie poradzę...Wybacz,muszę wracać do pracy.
-Z tego co widzę to nie tylko ja mam zjechany humor.-powiedziała wypijając zawartość kieliszka
 Zignorowałam ją i zaczęłam przyjmować zamówienia.Temari zmyła się około w 21,a ja skończyłam o 23. Idąc miastem zobaczyłam Hezę niosącą wielką skrzynię pełną przeróżnych buteleczek,tabletek,maści i kremów.
-Heza-chan!Co to?-zatrzymałam ją.
-A,to!-podrapała się w tył głowy z zakłopotania.-Widzisz...trochę mnie poniosło i wypchnęłam Naruto przez okno.
-Co?!Na-Naruto-kun jest ranny?!
-Od razu rany!-jęknęła.-Po prostu trochę poobijany...Po za tym nie powinnaś martwić się tak o chłopaka, który ugania się za tą różową zdzirą!
-Może.-szepnęłam,pochylając głowę.
-A właśnie!Wracasz ze mną do domu,czy...
-Nie,wrócę do siebie.
-Jesteś pewna?-spytała zaniepokojonym tonem.
 Pokiwałam głową i ruszyłam w kierunku posiadłości.Szłam wolnym krokiem przez park otaczający odbudowany dom klanu.Po jakimś czasie przebiłam się przez krzaki i stanęłam przed drzwiami. Wiedziałam,że i tak otwarte,więc nacisnęłam klamkę i weszłam do środka.Już na wejściu usłyszałam krzyki Hanabi:
-Tato,nie denerwuj się!Ona naprawdę nic złego nie zrobiła!
 Wtedy zobaczyłam wściekłego ojca idącego wprost na mnie.
-GDZIE TY BYŁAŚ?!-wrzasnął uderzając mnie w twarz tak mocno,że przeleciałam przez papierowe drzwi.
-Tato!-próbowała go powstrzymać,ale ją odepchnął
-GDZIE?!ODPOWIADAJ!-kopnął mnie w brzuch
-Przepraszam.-szepnęłam tylko
-Neji!Neji!-krzyczała Hanabi
 Złapał za kołnierz mojej bluzy,podniósł mnie wysoko i po raz kolejny uderzył w twarz.Potem jeszcze raz, ponownie i aż przestałam liczyć...Nagle poczułam,że ktoś łapie mnie w biodrach i odciąga.
-Wuju,już wystarczy!Ona ledwo dycha.-usłyszałam spojony głos kuzyna
-Jak jest słabeuszem,to niech ginie!
-I co ci to da?Rada ci tego nie daruje...Wuju,proszę.
-A zabieraj ją!-warknął po namyśle
-Chodź-usłyszałam i poczułam,że bierze mnie na ręce.
W moim "pokoju":
-Neji,daj mi to,ja ją opatrzę.-powiedział Hanabi
 Nagle poczułam pieczenie na ręce,potem na brzuchu,a najbardziej na dekolcie.Aż wygięłam się w pół z tego bólu.Po pół godzinie skończyła.Gdy wstawała złapałam ją obolałą dłonią za nadgarstek i szepnęłam:
-Dziękuje.
 Wyrwała rękę i po chwili usłyszałam trzask drzwi.Z trudem otworzyłam oczy i zobaczyłam,że leżę na starej kozetce na strychu,który był uważany za moją sypialnię.
-Jesteś zadowolona,Hinata-sama?-spytał Neji-Warto było?Przecież twoje ucieczki i tak nie mają sensu, chyba że jesteś masochistką!
-Może jestem.-szepnęłam ukrywając rumieniec pod kocem
-Rób jak chcesz.Dobranoc!
 Wyszedł,a w pomieszczeniu zapanowała cisza.Z trudem przekręciłam się na drugi bok i nie zasypiając zaczęłam analizować moje życie.Około 4 nad ranem stwierdziłam,że jedyne co mi pozostało to się zabić."Dziś nie mam na to siły,za bardzo bolą mnie kości".Zasnęłam.


 Hinata wyszła z domu bez słowa i od razu skierowała się do Uzumakich.Nietrudno było się domyślić,że są w domu,bo już kilometr przed słyszała krzyki Hezy i czyjeś jeszcze.Weszła na ganek i w tym momencie omal nie została zabita przez drzwi.Z domu wybiegła Sakura cały czas rzucając obelgami w kierunku Hezy,która rzucała w nią rozmaitym sprzętem kuchennym.
-Ha!Nie trafiłaś!-śmiała się Haruno
-Poszła won,bo psami poszczuję!-krzyknęła Heza,wskakując na balustradę
-Czyli sobą?!
-Teme!-warknęła,a po chwili zeskoczyła i dopiero wtedy ujrzała Hyuugę stojącą naprzeciwko.-Ohayo, Hinata!...Oj,co się stało?O co chodzi z tym kapturem?
 Podeszła do niej i odsłoniła jej twarz.Hinata szybko z powrotem nasunęła kaptur,ale blondynka i tak dostrzegła wielką śliwę pod okiem.
-Tak myślałam.-westchnęła.-Wchodź!Coś na to poradzimy.
 Wepchnęła ją do salonu,a ona zachwiała się i upadła na wykładzinę.Hyuuga zrobiła przerażoną minę,gdy zobaczyła co blondynka wyciąga z szafek...Mimo wspomnienia krótkiego pieczenia w okolicy oka nic po śliwie nie zostało.
-Dzi-dzięki Heza-chan.
-Proszę.-uśmiechnęła się szeroko
-Jestem.-usłyszały obojętny głos Naruto.-O,Hinata!Cześć!
-Ohayo,Naruto-kun!-przywitała się cała zarumieniona
-Jakie to irytujące!-jęknęła stukając Hyuugę w czoło.-Nie rumień się.-dodała szeptem
 Dziewczyna spuściła głowę ukrywając zażenowanie.
-Kiedy będzie obiad?-spytał Naruto
-Masz ręce,więc se zrób!-warknęła blondynka
-Tak?
-A co,wątpisz że je masz?!
 I znowu kłótnia.Hinata wiedziała,że się już z nimi nie dogada, więc po prostu wyszła.Ruszyła do pracy,bo o 15 zaczynała zmianę...Było całkiem spokojnie,bo w dni powszednie i tak nie mieli wielu klientów.Gdy wycierała blat,po drugiej stronie lokalu rozmawiały dwie zakapturzone osoby:
-To ona?Jesteś pewna?
-Dam se rękę uciąć,że tak!
-Chyba jej...To idziemy?
-Yhym.
Godzina 23:
-Tu jest twoja wypłata,Hinata-chan!
-Dziękuje,Mobu-san!Do zobaczenia jutro!
-Pa,pa!
 Wyszła na zewnątrz bocznym wyjściem,zapięła suwak kamizelki i już chciała ruszyć do domu,ale jakieś dwie osoby zagrodziły jej drogę.
-O co chodzi?-spytała zaniepokojona
-O ciebie.-usłyszała kobiecy głos
 W tym momencie poczuła uderzenie w szyję i straciła przytomność.
-Bądź choć raz gentlemanem i ty ją ponieś!-warknęła kobieta
-Mam nadzieję,że nie waży dużo.-jęknął
                                             "Tak właśnie zniknęłam..."