niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 9

 Weszły do mieszkania, gdzie panowały wręcz egipskie ciemności. Widocznie Sasuke jeszcze nie wrócił, ale może to i lepiej. Hinata od razu po zdjęciu butów weszła do "swojego" pokoju i z głośnych hukiem zamknęła drzwi. Zsunęła się po nich w dół i przeczesała swoje gęste, granatowe włosy dłonią. Z każdą chwilą pragnęła coraz bardziej otworzyć okno przed sobą i sama sprawdzić jak szybko umiera się w czasie zetknięcia z ziemią, spadając z ponad 3 piętra. Nie poznawała siebie, ale tak naprawdę to ona już dawną sobą nie była. Zginęła, w momencie gdy spadła z tego pieprzonego nieba! Zaczęła łkać, dusząc się powietrzem i wyrywając włosy z samymi cebulkami. Przekręciła klucz w zamku i zaczęła wrzeszczeć czując, że z każdą chwilą coraz bardziej pęka jej serce. Emedi waliła w drzwi nie wiedząc o co chodzi, ale Hyuuga nawet nie myślała, by otwierać. Usiadła w kącie, a jej ciało zaczęły przechodzić silne dreszcze. Nagle drzwi, w które już od 5 minut nikt nie pukał, wyleciały z zawiasów z taką siłą, że walnęły w ścianę, zostawiając na niej wielką rysę. Hinata otworzyła szeroko oczy, a łzy jakby momentalnie przestały płynąć. Z również szeroko otwartych ust wydobył się jedynie cichy jęk, spowodowany żalem nad zniszczonymi drzwiami. Wstała, ale zanim zdążyła podejść do wysokiej dziewczyny, ta podniosła się szybko i posłała jej spojrzenie pełne nienawiści, powodując upadek. Granatowowłosa aż wbiła się w ściany w kącie, gdzie cały siedziała, trzęsąc się jakby w pokoju było co najmniej 30 stopni na minusie. Czarnowłosa podeszła powoli do białookiej i złapała ją za kołnierz, podciągając do góry. Hyuuga przełknęła głośno ślinę, widząc że usta Emedi otwierają się by na nią nawrzeszczeć:
-Czy cię pojebało?!-ryknęła.
-A-ale...
-Najchętniej bym cię zarąbała młotkiem do mięsa!...Ale o co chodzi?-spytała już spokojnie.
-O nic.
-Idę po młotek...
 Granatowowłosa westchnęła ciężko, ewidentnie ją zignorowała i z obojętną miną położyła się na miękkim materacu. Emedi nie dawała jednak za wygraną. Łóżko było co najmniej dwu-osobowe, więc ułożyła się obok niej i spojrzała na białą powierzchnię sufitu. Nie zamierzała się odzywać, a raczej czekała aż zrobi to Hinata, która wpatrywała się w nią zdziwiona. Po chwili westchnęła ciężko i pokiwała głową.
-Więc?-nie wytrzymała Emedi.-...Boisz się?
-Niby czego?
-Śmierci, bo jeśli się zdecydujesz to raczej nie ma szans, żebyś przeżyła...
-Umiesz pocieszyć, wiesz?
-Nie jestem tu po to by cię pocieszać, ale ostatnio popełniłam błąd przez co straciliśmy rok naszego życia.
-Co masz na myśli?-spytała granatowowłosa, podnosząc się i siadając na parapecie nad łóżkiem.
 Czarnowłosa nie była jednak pewna czy powinna wtajemniczać ją w całą tę sprawę. Jednak po chwili podniosła się na łokciach i zaczęła:
-Yoruichi mówiła mi o zdjęciu, które jej pokazałaś...Ona też była Excepción, tyle że w przeciwieństwie do ciebie miała siłę przewyższającą nawet Sasuke, czy szefa, a jej umysł strategiczny był wręcz zabójczy.
-Jak to była? Ona nie żyje?
-Nie do końca. Wyrolowała nas, a raczej Uchihę...Nie, nie będę ci nic więcej mówić. On sam ci wyjawi tę wspaniałą historię, gdy uzna to za słuszne...Dobra, na razie. Muszę wracać do domu, a jak ten deb przyjdzie to powiedz mu żeby do mnie zadzwonił.
-Czekaj!-zawołała jeszcze za nią, by się zatrzymała.-Nic mi nie powiedziałaś.
-Jak nie? Powiedziałam. Tyle ci na razie powinno wystarczyć.
-Ale...
-Żegnam!-ucięła jej i wyszła.
-Szlak by cię, Emedi!...Kurde, znowu to samo!
 HEZA
-Sakura-chan!-darł się Naruto do dziewczyny idącej przed nim.-Podaj mi mapę!
-A umiałbyś ją odczytać?-spytała z ironią Temari.
-Oczywiście!-oburzył się.
-Ty umiesz odczytać tylko jedną rzecz, menu!
-Możecie skończyć tę dyskusję?-spytała Heza, odwracając się do nich.
-Przeszkadza ci to?!-warknął blondyn.
-Owszem, bo z każdą chwilą mam co raz większą ochotę, by cię zabić!...Temari proszę, idź do przodu.
-Ok.-powiedziała i podbiegła do Shikamaru.
-O co ci znowu chodzi?-spytała niebieskooka.
-O nic. Po prostu mam zły humor.
-Ty masz zły humor, tylko wtedy gdy chodzi o Sakurę, albo o ramen, więc jakbyś mógł wtajemniczyć mnie w tę historię...Znalazła sobie faceta?
-Odwal się!-warknął i ruszył do przodu.
-Jak ty łatwo pokazujesz emocje, braciszku. Powinieneś nad tym popracować!
 Zignorował ją, zostawiając wszystkich w tyle na jakieś 20m. Pokiwała z dezaprobatą głową i nagle poczuła czyjąś dłoń na ramieniu.
-Kazekage?-zdziwiła się.
-Dlaczego Naruto tak bardzo cię nienawidzi?
-Nie powinien sobie pan zawracać tym głowy...Proszę się pośpieszyć, bo zostanie pan w tyle, Gaara-sama.
 Podbiegła do Shikamaru i zaczęła z nim o czymś dyskutować. Skołowany Gaara dołączył do grupy.
 Noc mieli spędzić w jakiejś niewielkiej wiosce, w hotelu na obrzeżach. Gdy współlokatorki w pokoju Hezy w końcu zasnęły, zeszła do hotelowego baru. Już przy samym wejściu dostrzegła poszukiwanego przez nią blondwłosego mężczyznę, leżącego na jednym ze stolików w kącie. Podeszła do niego i oparła o jego głowę. Blondyn zaczął się miotać, a niebieskooka łaskawie zabrała rękę.
-Powali...Heza?Dawno się nie widzieliśmy.-zaczął chłopak..
-Wcale nie tak dawno, Dei...-uśmiechnęła się do chłopaka.-Mam do ciebie sprawę.
-Spodziewałem się...Jeszcze ci się nie odwdzięczyłem za uwolnienie mnie spod Edo Tensei.
-Masz okazję by spłacić dług.-powiedziała i nachyliła się przez stół.-Otwórz mi bramę.
-Chcesz tam wrócić idiotko? Zmieniłaś zdanie?
-Nie, ale znaleźli sobie kogoś na moje miejsce, a ja nie mogę pozwolić jej zginąć.
-Znowu kobieta?Jakby nie było innych ludzi na świecie...Kiedy miałoby to nastąpić?
-Jutro. To w końcu godzina drogi stąd...
-Wstrzymaj się tydzień.
-Dlaczego?
-Ponieważ nie jestem na razie w stanie skumulować tyle czakry, ale za tydzień powinno być w porządku.
-Nie stać mnie na tydzień!
-W takim razie ja nie jestem w stanie ci pomóc.-powiedział, wstając i kładąc na stole zapłatę za rachunek.
-Dobra!-krzyknęła za nim.-Tydzień, ale nie więcej. Błagam...
-OK. Do zobaczenia, ulubienico diabła!
-Doigrasz się kiedyś, Deidara!

HINATA
 Siedziała skulona na kanapie w dużym salonie i patrzyła na przesuwający się obraz w telewizji. Nagle drzwi ktoś otworzył, a dziewczyna wstała natychmiast. Chwiejnym krokiem do mieszkania wszedł czarnowłosy i z trudem próbował powiesić kurtkę na wieszaku. Podeszła do niego i pomogła mu, a on zmierzył ją lodowatym wzrokiem. Zatoczył się lekko do tyłu, ale przed upadkiem uchroniła go ściana, o którą się oparł. Patrzyła na niego z obrzydzeniem, jakby zrobił jej najgorszą z możliwych rzeczy. Chwyciła za kołnierz jego bluzy i przyciągnęła bliżej.
-Czy nikt nigdy gdy ja mam problem nie może być do użytku, do cholery?!-wrzasnęła.
-O-o co ci ch-choodzi?-wybełkotał.
-Mam was dość!...Wszystkich!Nienawidzę was!...Zniszczyliście mi życie!
-A-a jakie ty mia-miałaś życie?Traktowali cię go-gorzej niż psa, a facet któ-którego kochałaś czasami nawet zapominał jak masz na imię!-widać było, że nie cierpiał na wrażliwość.-I-idź w cholerę!
 Wyminął ją i omal nie wywracając się przy drzwiach, zamknął się w swoim pokoju. W jej oczach od razu stanęły łzy, które momentalnie zaczęły spływać po policzkach. 
-Zadzwoń do Emedi!-krzyknęła.
 Nie zabierając ze sobą absolutnie nic, wybiegła z mieszkania, tak naprawdę nie mając żadnego planu, dokąd mogłaby pójść. 

 W tym samym czasie w wielkim korku w centrum miasta, stał brunet wioząc ze sobą jakieś roześmiane laski. Nagle jego telefon zadzwonił, a on niechętnie nacisnął zieloną słuchawkę.
-Czego?-spytał.
/-Też nie jestem zadowolona, że muszę do ciebie dzwonić, Sano.-odezwała się po drugiej stronie czarnowłosa.-Niestety, ta idiotka gdzieś zniknęła.
-Masz na myśli Hinatę-chan?
/-Tak...Sasuke jest kompletnie pijany, nawet nie wiem gdzie się włóczył, a do tego nie chce mi powiedzieć co się stało.
-Jak długo jej nie ma?-spytał poważnie.
/-Nie dłużej niż 20 minut.
-Dobra, zaraz się tym zajmę. Na razie.
 Rozłączył się, a chwilę później zatrzymał się na jednym z przystanków. Sięgnął do schowka i wyciągnął z nią broń, przystawiając jej lufę do czoła jednej z dziewcząt.
-Koniec zabawy, żegnam.-powiedział z przesłodkim uśmiechem, a towarzystwo momentalnie wyparowało.-Gdzie jesteś, piękna?-szepnął i ruszył z piskiem opon.

 Siedziała z głową między kolanami na jednym z placów zabaw, pocierając swoje spierzchnięte dłonie. Patrzyła na jedyną latarnię w okolicy, która oświetlała jej mokrą od łez twarz. Nagle na placu przy karuzeli pojawiła się jakaś wysoka, dobrze zbudowana postać mężczyzny. Podszedł do niej i położył jej dłoń na ramieniu, wybudzając z zamyślenia. Wyglądała jakby serce miało jej zaraz wyskoczyć.
-Uspokój się, piękna.-szepnął przemiło, siadając obok.
-Sano, prawda?Dawno się nie widzieliśmy...
-Tęskniłaś?
-A jak myślisz, dlaczego płaczę?
-Rozumiem.-zachichotał.-A tak naprawdę, dlaczego uciekłaś?
-Nie uciekłam. Musiałam przemyśleć parę spraw.
-Chodzi o zamknięcie przejścia, prawda?-odpowiedziała twierdząco.-Ile ty masz właściwie lat?
-Niedługo skończę 17.
-To niewiele, chociaż twoja poprzedniczka była młodsza.
 Nagle coś przyszło mu do głowy. Stanął przed nią i wyciągnął dłoń w jej stronę, uśmiechając się szeroko.
-Chodź ze mną!-zawołał.
-Dokąd?
-W miejsce gdzie poznasz odpowiedź, na to czy warto wieść nudne,długie życie, czy lepiej pożyć krócej, ale szczęśliwie.
-Nie rozumiem.-powiedziała, podając mu dłoń.
-Po prostu mi zaufaj.
"DŁUGO-NUDNO, czy KRÓTKO-SZCZĘŚLIWIE...?"

sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 8

 Nawet nie zauważyła jak zmógł ją sen. Wierciła się najpierw w te i we wte nie mogąc się wygodnie ułożyć. Nagle natrafiła na dużą przeszkodę, którą jednym kopnięciem wyeliminowała. Uśmiechnęła się lekko przez sen i ułożyła w poprzek. Nagle ktoś otworzył drzwi wejściowe i władował się do środka. Uchylił drzwi i stanął jak wryty, a raczej wryta. Wypuściła z ust powietrze z głośnym świstem i odgarnęła do tyłu swoje czarne włosy. Podeszła powoli do leżącego na dywanie cicho pochrapującego, półnagiego Sasuke i kopnęła go swoim wielkim trepowym butem. Obudził się natychmiast i ze zdziwieniem spostrzegł, że zamiast na kanapie, leży na zimnej podłodze. Spojrzał w górę na niezadowoloną minę Emedi, która gdyby mogła wywaliłaby go przez okno.
-Co ty tu robisz?-spytał, ziewając.
-Przyszłam po Hyuugę, bo szef się już denerwuje, ale widzę że zrobiłeś WSZYSTKO by mi to uniemożliwić!
-Przecież ja nic nie zrobiłem...-jęknął.
-Tak?Mam wyliczać?
-Oszczędź sobie.
 Wyciągnął się, wstając i narzucając na siebie koc. Wyszedł, a ona spojrzała na Hinatę, która widocznie miała bardzo dobry sen. Nie powstrzymało to jednak czarnowłosej przed złapaniem za poduszkę i przyciśnięciem do twarzy białookiej. Dziewczyna zaczęła wierzgać i wrzeszczeć, a gdy Emedi zabrała poduszkę, łapczywie łapać powietrze. Spojrzała najpierw na czarnowłosą, potem na siebie i stwierdziła, że nie ma na sobie absolutnie nic!Spuściła głowę, a jej policzki oblał szkarłatny rumieniec.
-Teraz też byłaś pijana?-spytała Emedi, ale nie otrzymała odpowiedzi.
 Hyuuga zaczęła szczypać się po rękach, twarzy i wszystkim pozostałym, by obudzić się z tego koszmaru. Jenak los nie chciał być dla niej łaskawy.
-Owiń się w koc i leć się ubrać. Za 5 minut wychodzimy.-oznajmiła czarnowłosa i ruszyła do pokoju Uchihy.
 Podwinęła rękawy (by nie ubrudzić się jego krwią) i weszła do środka, gdzie on, jak gdyby nigdy nic, toną w stercie JEJ ubrań.
-Kiedy planujesz to zabrać?-spytał, ale ona go nie słuchała.
 Złapała go za poliki i podciągnęła ku górze.
-Wiesz co powie szef, jak się dowie że znowu to robisz?
-Co robię? O co ci w ogóle chodzi?
-O to kretynie, że ostatnio też się tak zaczęło!Tamta zdzira zrobiła z nas idiotów i to, dlatego że się w niej zakochałeś!
-Będziesz mi to wypominać do końca życia?
-Tak, dopóki nie przestaniesz zataczać koła!
-Nie zataczam koła i na pewno się w niej nie zakocham.-powiedział wskazując na ścianę, za którą powinna być wtedy Hyuuga.
-Wtedy też tak mówiłeś, a ja wyszłam na kretynkę!
-W końcu się przyznałaś!-burknął z udawanym entuzjazmem i skierował się do przedpokoju.
-A ty dokąd się wybierasz?!
-Nieważne, ale wrócę około 2.
-Sasuke!-krzyknęła, ale zamknął jej drzwi przed nosem.
 Wtedy na korytarz wyszła Hinata z cały czas spuszczoną głową. Włożyła buty i swoją puchową bluzę, czekając aż Emedi też wyjdzie. Otworzyła drzwi i puściła białooką przodem. Zeszły po schodach, bo Hyuuga nadal nie chciała jeździć windą, twierdząc że jest za młoda by dać się pogrzebać. Wsiadły do niewielkiego samochodu, należącego do czarnowłosej, a Emedi skręciła w drogę wyjeżdżającą z miasta. Granatowowłosa zasnęła nie wytrzymując wrażeń tego dnia...Emedi obudziła ją około godziny później. Wysiadły w środku jakiegoś lasu, w którym oprócz nich był jeszcze ktoś. Stał pomiędzy wielkimi drzewami, w puchowej kurtce, na którą opadały, takie same jak otaczający ich śnieg, włosy. Uśmiechał się lekko do granatowowłosej.
-Witaj, Hinato.-przywitał się miło.
-Dzień dobry.-nie była pewna o co właściwie w tym chodzi.
-Pewnie masz wiele pytań dlaczego tu jesteś, a ja jestem tu po to by na nie odpowiedzieć. Emedi, proszę, zostaw nas samych. Pani Kiyoko na ciebie czeka.
 Skinęła posłusznie głową i skierowała się po leśnej drodze do małego domu na wzgórzu. Nie odrywając wzroku od białookiej, powiedział:
-Chodźmy się przejść. Jest piękna pogoda!
 Pokiwała głową i podeszła do niego. Wolnym krokiem ruszyli przez gęsty śnieg przed siebie.
-Czy wiesz dlaczego tu jesteś?-spytał.
-Nie.-odpowiedziała krótko.-Nie rozumiem dlaczego akurat ja i o co w tym chodzi!
-Zauważyłaś już pewnie że ten świat różni się od twojego. Czy spotkałaś kogoś kto przypomina znajomą ci osobę z tamtego świata?
-Wydawało mi się że widziałam Ino i Tenten, ale to tylko takie głupie omamy, prawda?
-Nie, to nie są omamy. To były twoje przyjaciółki, tyle że...z tego świata.
-Nie rozumiem. Jak to możliwe, że są tu i tam?
-Wytłumaczę ci.Każdy z twojego świata ma swojego odpowiednika w tym świecie, oprócz pewnych wyjątków...
-Wyjątków?
-Ludzi, których odpowiedniki nie narodziły się w tym świecie.Oni są nam potrzebni, by odizolować te dwa światy...Dlatego tutaj jesteś.-powiedział stając i spoglądając jej w oczy.
-Czyli że ja...nie mam swojego odpowiednika?I niby jak je odizolować?Nic nie rozumiem.
-Gdy ktoś z twojego świata, posiadającego tu swojego odpowiednika, wkroczy do tego, albo odwrotnie, jego odpowiednik natychmiast znika.
-Jak to znika?
-Wymazuje jego egzystencję, ale niestety nie z ludzkich umysłów.Naliczyłem w tym roku ponad 300 osób zaginionych i to tylko w samej Japonii.
-Oni nie zaginęli, tak?-spytała spuszczając głowę i przełykając głośno ślinę.-Ale skoro ja takiego odpowiednika nie posiadam to znaczy że...
-To znaczy, że jesteś jedną z niewielu, którzy mogą zapobiec tym "zniknięciom".
-Niby jak?
-Zostaliście obdarzeni dodatkową czakrą, która do czasu gdy przybędziecie do drugiego świata jest ukryta. Macie jej więcej i jest wręcz zabójcza.
-A takie pytanie do tej czakry: czy ci którzy mają te swoje odpowiedniki i tu przybywają, zabierają czakrę tym co "znikają"?
-To jest kolejny problem. Tak, zabierają. Dzięki czemu gdy wracają do swojego świata zyskują niesamowitą moc, a najgorzej jest gdy posiadali równie ogromną wcześniej.
-Jak niby można było by temu zapobiec?-spytała po chwili ciszy.
-Excepción* musi przekazać całą swoją czakrę, by zamknąć przejście.
-Całą?
-Tak.
-Ale to oznacza śmierć...w tym wypadku moją!Dlatego mnie porwaliście?!
-Nie.Porwaliśmy cię, ale chcemy byś sama dokonała wyboru. Twoje poświęcenie mogłoby uratować życie wielu ludzi...
-Dlaczego akurat ja?
-Twój wzrost czakry był po prostu największy...Zastanów się nad tym.-powiedział, poklepując ją po ramieniu i wymijając.-A, zwolniłem cię ze wszystkich testów do końca semestru i dostaniesz korepetytora.
-Co dostanę?
-Korepetytora. Osobę, która będzie cię uczyć byś dorównała poziomem do reszty.
-Mam jeszcze jedno pytanie: dlaczego się zmieniłam?
-To znaczy?
-Czuję się pewniejsza siebie, a rumienię tylko w sytuacjach naprawdę bardzo niewygodnych.Nie rozumiem dlaczego tak jest.
-To pewnie pod wpływem przyrostu czakry należącej do tego świata. Gdybyś urodziła się tutaj byłabyś taka jak teraz, a może i nawet...
-To wszystko jest chore!!!!!!-wrzasnęła, rzucając się na śnieg.
-Przemyśl to sobie, tylko ptaków nie spłosz. Są nadzwyczaj piękne i kolorowe tego roku.
 Położyła się na ziemi, a on skierował się do chaty, w której przebywała Emedi. Łzy zaczęły jej spływać po policzkach rzęsistym strumieniem. Czuła jak zamarzają, jeszcze przed spłynięciem na śnieg. Wrzasnęła na całe gardło jedno, przeciągłe "AAA", płosząc wszystkie zwierzęta w lesie. Nie wiedziała co robić, co wybrać: swoje życie, czy wiele innych. W tamtym momencie nie znała odpowiedzi na te pytania. Podniosła się, otarła łzy i włożyła zmarznięte dłonie do kieszeni. Nie chciała pokazywać nikomu swoich łez, a słyszała skrzypienie śniegu pod czyimiś ciężkimi butami. Spojrzała na czarnowłosą dziewczynę, która właśnie podpalała sobie papierosa. Nie zwracała najmniejszej uwagi na Hyuugę, a co dopiero na jej łzy.
-Przeziębisz się jak będziesz się tarzać po śniegu.-powiedziała krótko Emedi.
-Yhym, jasne.
-Musimy już jechać, dochodzi 19.
-Yhym.
-Jesz coś?Po burczysz coś pod nosem.
-Nie.
-To rusz się, bo mi serial przepadnie.-powiedziała wdeptując peta w ziemię i wracając do samochodu.
 Hinata uśmiechnęła się lekko, spoglądając za dziewczyną, która na szczęście nigdy o nic nie pytała.
Ruszyła za nią do samochodu, wsiadła i z cały czas nic nie mówiąc, zamknęła drzwi.



















"Czy moja śmierć naprawdę coś zmieni?"

*Excepción (hisz. wyjątek)