piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 11

Znowu długo nie dodawałam, ale jest, w końcu :-) Dziękuje za cierpliwość i komentarze. Niektóre dały mi do myślenia...Ta notka jest dla wszystkich, którzy czytają moje wypociny :-P

 Na kozetce, stojącej pod oknem w gabinecie pielęgniarki, leżała granatowowłosa dziewczyna, której lekarka właśnie opatrywała mocno poranione ciało. Wpatrywała się w białą powierzchnię sufitu, co chwilę zaciskając z bólu ręce na prześcieradle. Po jakimś czasie jej męka dobiegła końca, a ona mogła się rozluźnić. Podniosła się do siadu, by przyjrzeć się naburmuszonej, ale niezwykle znajomej, twarzy pielęgniarki. Trzęsły jej się ręce na widok Kurenai, tyle że z tego świata.
-Nieźle się załatwiłaś-wybudził ją jej głos.-Dawno nie zużyłam tylu bandaży...
-Przepraszam-szepnęła lekko zarumieniona i speszona.
-Za co?...Może mi chociaż powiesz jak to się stało?
-Wywróciłam się.
-Ta, akurat-bąknęła pod nosem kobieta.-Moja córka co drugi dzień próbuje mi wcisnąć taki kit!
-Ma pani córkę?
-...i syna-dodała.
-Ale nie widzę na pani palcu obrączki...
-Ciekawska jesteś!...Ja i ojciec moich dzieci nie jesteśmy małżeństwem...ale może kiedyś...Dobra, tu masz usprawiedliwienie z lekcji i zwolnienie z w-f.
-Dziękuje-powiedziała grzecznie i już skierowała się do wyjścia, gdy zatrzymał ją głos brunetki:
-Nawet nie myśl, że tak po prostu ci odpuszczę! Dowiem się skąd te rany...
-Do widzenia.
-Raczej do szybkiego zobaczenia!
 Zamknęła za sobą drzwi z cichym kliknięciem i oparła się o nie. Westchnęła ciężko, gdy dostrzegła znajome nogi. Uniosła wzrok by spojrzeć w czarne oczy Uchihy.
-Czekałeś tutaj cały czas?-spytała.
-Może-odpowiedział obojętnie, wzruszając ramionami.
-Nie musiałeś.
-Miałem iść do domu, zaparzyć sobie herbaty i po raz setny oglądać "Ukrytą prawdę"?!-spytał unosząc wysoko brwi.
 Uśmiechnęła się i spuściła głowę. W sumie to trochę mu zawdzięczała, bo gdyby nie on to skończyłoby się o wiele gorzej. Ale może zacznijmy od początku...
 Granatowowłosa w towarzystwie rozmawiającej przez telefon białowłosej dziewczyny siedziała przed biurkiem nauczyciela, oczekując go. W końcu w drzwiach stanął wysoki, bardzo przystojny mężczyzna o zielonych włosach, czekoladowych oczach, ubrany w zwykłą koszulę rozpiętą pod szyją i najzwyklejsze w świecie jeansy. Jasnowłosa przerwała rozmowę i razem z białooką wstały. Mężczyzna przyjrzał się dokładnie Hyuudze, a kąciki jego ust uniosły się lekko. Miał na oko nie więcej niż 22 lata...Hinata pozostawała jednak niewzruszona. Chciała tylko odbębnić karę i wrócić do domu, a wygląd opiekuna ani trochę jej nie interesował. Tego ranka granatowowłosa stanęła w obronie jakiejś i tak już mocno pobitej dziewczyny, maltretowanej przez białowłosą. Odezwała się wtedy jej "nowa natura" i zaczęły się szarpać. Jednak dla nauczycieli, którzy to zauważyli, wyglądało to jak zwykła bójka, więc obie dostały 3 godziny w kozie plus 2 godziny prac na rzecz szkoły.
-Jak się nazywasz?-zwrócił się do niej mężczyzna, wyraźnie podekscytowany nową podopieczną...
-Hinata...Hyuuga-odpowiedziała wahając się lekko. Wiedziała, że wystarczy by spojrzał do dziennika, a poznałby każde kłamstwo na jej temat, więc nie rozumiała jego pytania.
-Piękne imię.
-Dziękuje.-odpowiedziała obojętnie.
-Przepraszam-przerwała im białowłosa.-Sensei~Mógłbyś mi wytłumaczyć parę zadań z fizyki?-spytała, zalotnie trzepocząc rzęsami.
-Jasne.-odpowiedział i już miał podejść do tablicy, gdy na chwilę zwrócił się ku Hyuudze.-A może ty chcesz to zrobić?
-Sensei, chyba żartuje!-zadrwiła "śnieżynka".-Ona nawet mnożyć nie umie!
-Mnożyć akurat umiem, plastikowa kukło!-odgryzła się granatowowłosa, mimo że nie przepadała za tego typu wymianą poglądów, ale jej nowa strona znowu brała górę.-Jakbyś włączyła od czasu do czasu swój mózg, a nie tylko dupę to byś wiedziała jak to zrobić.
 Mimo że jej noga nigdy nie postała w czymś takim jak szkoła, to w akademii jednak co nieco ich nauczyli.
-Phi!...Możemy zaczynać?-zwróciła się ponownie do nauczyciela.
-Tak-odpowiedział, ale jego myśli i tak krążyły wokół białookiej. Co chwilę łapał się na tym, że zamiast słuchać wielce "interesującego" wykładu białowłosej, zerkał na zaczytaną w jakiejś książce Hinatę.
-Sensei!-wybudziła go dziewczyna.-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
-Trudno by było nie-zamruczał, łapiąc za jej podbródek.-Akki?
-Tak?
-Skończyłaś już karę, możesz iść...
-Naprawdę?!-ucieszyła się, momentalnie złapała za swój plecak i znalazła się przy drzwiach.-Bye bye, Ikito-sensei!
 Po chwili już jej nie było, a młoda Hyuuga została sama z przystojnym mężczyzną. Z każdą chwilą coraz bardziej marzyła by stamtąd zwiać, ale wolała niepotrzebnie nie panikować. Wyrwała kartkę z dużego zeszytu i zaczęła kreślić na niej jakieś znaki, które widziała chyba w telewizji. Do jej uszu docierał odgłos jego zbliżających się kroków, a jej serce z każdą chwilą coraz szybciej biło.
-Czy ja też mogę już iść?-spytała nie podnosząc wzroku zza gęstych włosów.
-Tak ci się śpieszy?
-Brat będzie bardzo, bardzo, bardzo wkurzony jeśli się spóźnię na rodzinny obiadek...
-Ja będę jeszcze bardziej jeśli sobie pójdziesz.
-Nie jest pan czasem nauczycielem, czy czymś takim?-spytała wstając powoli i cofając o kilka kroków.
-Nie, jestem raczej...asystentem, ale to tylko dlatego że nie stać mnie na dalsze studnia. Studiuję medycynę, a koszty są dość spore.
-Chodziło mi tylko o odpowiedź tak lub nie i jakieś pojedyncze słówko, więc nie musisz mi się zwierzać...
 Cały czas robiła kroki w tył, ale on nie miał najmniejszego zamiaru dać za wygraną.
-Ale może chcę...
 Uniosła swoje gniewne oczy i w tym momencie poczuła, że dotyka plecami zimnej ściany. Przyłożył dłoń do białej powierzchni obok jej głowy i nachylił się by spojrzeć w jej twarz, na której malowało się zdenerwowanie.
-Nie masz za bardzo dokąd uciec, więc może lepiej się poddać...Szarpanie za klamkę i krzyczenie wydaje mi się dość bezsensowne.
-A okno?
-Żadne się nie otwiera. Kiedyś jakiś bachor wyskoczył...
-Czyżby twoja podopieczna?
-Nie...Chłopak, który miał manię prześladowczą.
-Które to jest piętro?-spytała, gdy zaczął rozpinać jej bluzę.
-Hymm...3.

 W tym samym czasie pod jednym z drzew leżał sobie czarnowłosy chłopak słuchając muzyki. Nagle ktoś go trzepnął w głowę. Otworzył oczy, zdjął słuchawki i spojrzał zdziwiony w ciemne oczy Emedi.
-Czego?-warknął.
-Spójrz tam, a gdy poczujesz, że wszystko jest ok, wracaj do tego łomotu-powiedziała oschle, podając mu swój telefon z włączonym aparatem i przybliżonym obrazem.
-Co...?-od razu zamilkł, gdy zobaczył granatowowłosą dziewczynę przyciśniętą do ściany przez dobrze mu znanego faceta.
-Ostatnim razem było tak samo, ale z tego co pamiętam tamta złamała mu rękę w dwóch miejscach. Z Hinatą może być trudniej...-zauważyła dziewczyna.
 Wepchnął jej w ręce komórkę, podniósł się i spojrzał w górę, na jedno z okien na 3 piętrze. Nagle stało się coś zupełnie niespodziewanego...

-3. To wcale nie tak wysoko...-powiedziała, z miną jakby się już poddała. Uśmiechnął się i już się nachylał ku niej, gdy okazało się, że dziewczyna ma inne plany...Przeszła pod jego ręką i stanęła w przejściu między ławkami, naprzeciwko wielkiego okna. Spojrzał na nią nie do końca rozumiejąc o co chodzi. Chwilę później już wiedział...Jak z torpedy wystrzeliła w przód, by po chwili zderzyć się z szybą i rozbić ją na miliardy małych kawałeczków. Wypadła. Ona wypadła! Zaczęła spadać. W dół, dół, który przybliżał się z każdą chwilą....Upadła, ale...nie była to twarda ziemia. Czyjeś silne ciało zamortyzowało upadek. Ciche jęknięcie wydobyło się spod niej, a po chwili dostrzegła czerwone trampki należące do Emedi. Poczuła, że jest przez nią zdejmowana ze swojego "materaca" i kładziona na chodniku. Zrobiło jej się strasznie zimno, oczy same się zamykały, a oddech przyśpieszał.
-Zatłukę go!-ryknął Sasuke i już chciał iść do skołowanego faceta stojącego w oknie, ale powstrzymała do ręka czarnowłosej.
-Podtrzymuj jej głowę i ręce jak najwyżej, bo się idiotka wykrwawi. Ja uprzątnę ten burdel-rozkazała, zachowując zimną krew.
 Stanęła naprzeciwko zniszczonego okna i posłała nienawistne spojrzenie mężczyźnie. Jej ciało oplotła zabójczo silna czakra, która rozrosła się na cały teren szkoły, oddzielając ją od reszty świata jak jakaś bariera. Kawałki szkła zaczęły unosić się z ziemi oraz wyrywać z ran Hinaty i z powrotem układać w szybę. Zielonowłosy cofnął się, a jego źrenice aż drgały w szoku, ponieważ pierwszy raz widział coś takiego. Okno było nienaruszone, a on szepnął tylko:
-Was the fuck?!
 Czarnowłosa odwróciła się do rannej białookiej i nachyliła nad nią. Uchiha posłał jej gniewne spojrzenie i warknął:
-Musiałaś je wyjmować?! Zwiększyłaś krwotok!
-Zamknij się!...Pokarzę ci sztuczkę, której nauczyła mnie twoja była.
 Uniosła dłoń tuż nad twarz Hyuugi i zaczęła ją przesuwać w dół jej ciała. Najgroźniej wyglądające rany zniknęły w mgnienia oku, a krwotok został zatamowany. Czarnowłosy otworzył lekko usta, by po chwili je zamknąć, zmarszczyć czoło i spojrzeć na nią niezadowolonym wzrokiem.
-A pozostałe?
-Czakra mi się skończyła.
-Ty cholero! To przez to, że zabrałaś się za tę głupią ekologię i niszczenie autostrad po nocach!
-Powtórzę: zamknij się!
 W tym momencie ją olał. Wziął granatowowłosą na ręce i ruszył w stronę budynku.
-A ty co wyprawiasz?-wrzasnęła za nim.
-Niosę ją do pielęgniarki. Chcesz mieć ją na sumieniu?
-Idioto!...Pieprzony Romeo!-zaklęła, gdy wszedł do środka.

 Było już dość późno. Od wielu godzin świeciły się latarnie na ulicach oświetlając między innymi dwie osoby. Granatowowłosa stała pochylona nad jedną z ławek, ciężko sapiąc, a czarnowłosy przyglądał jej się nie wiedząc co robić.
-Jesteś pewna, że nie chcesz bym cię niósł?-spytał z niepokojem.
-Tak. Nie jestem aż tak słaba.
-Za to uparta.
-Tylko trochę-odparła uśmiechając się lekko.
 Odepchnęła się od drewnianego oparcia i powoli do niego podeszła. Spojrzała na niego i dała znak głową, że mogą iść. Tego dnia jej niechęć do jego osoby jakby znowu zmalała, ale może to tylko znowu taka mini iluzja...Szła bardzo wolno, ale on nie nalegał na przyspieszenie. Co chwilę krzywiła się z bólu. Nic dziwnego, w końcu prawie każdy centymetr jej ciała, od szyi w dół, był pokryty bandażami, natomiast twarz plastrami. Uchiha nie rozumiał jej posunięcia. Nigdy nie spodziewał się, że tak to się może skończyć...
-Sasuke?-zaczepiła go przy następnym postoju.
-Hymm?
-Jaka była ta twoja "była"?
-Czemu pytasz?
-Tak z ciekawości..."Dzięki ci Boże, że jest tak ciemno!"-pomyślała, czując ciepło na policzkach.
-Była...dziwna...Trochę jak ty, tyle że w drugą stronę.
-Uznam to za komplement-zachichotała.-Kochałeś ją?
-Chodź, bo do jutra nie dojdziemy.
 Naburmuszyła się gdy zdała sobie sprawę, że ją spławił. Ruszyła za nim najszybciej jak mogła, co oczywiście skończyło się upadkiem. Podszedł do niej szybko i zanim zdążyła się podnieść, wziął ją na ręce. Pod wpływem bólu poddała się, oddając się całkowicie we władanie czarnowłosemu.

"Drogi Sano,
od jutra zacznę przeprowadzać nasz plan. Dzisiaj nie mogłam, mimo że miałam tyle sposobności...! Coś się we mnie zablokowało. Nie bądź zły.
Całuski, Hina"

niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 10


 Sasuke przystępował z nogi na nogę, co chwilę rozglądając się na boki po wielkim szkolnym korytarzu. Stojąca obok czarnowłosa dziewczyna, którą otaczała niebezpieczna aura, zamknęła z hukiem szafkę i niespodziewanie przyciągnęła go do siebie, by spojrzał w jej pałające wściekłością oczy.
-Jeśli w ciągu pół godziny jej nie znajdziesz to wypruję ci flaki, a tego zboka Sano skrócę o głowę!-zagroziła, odpychając jego umięśnione ciało.
 Nic nie odpowiedział, ponieważ sam bił się w głowie z wyrzutami sumienia. Wiedział, że jeśli białooka się nie znajdzie to Emedi nie zdąży go nawet drasnąć, bo sam sobie coś zrobi! Kopnął rozwścieczony w twarde drzwi jednej z szafek, które wygięły się do środka. Nie zwrócił na to uwagi tylko bezmyślnie ruszył za dziewczyną do klasy.
 Tymczasem na parking podjechał czarny, sportowy samochód zwracając uwagę wszystkich znajdujących się na zewnątrz. Siedzący za kierownicą chłopak wyciągnął ze schowka ciemny pakunek i z uśmiechem podał go pięknej pasażerce. Ustawił lusterko na jej twarz, a również jej kąciki ust wygięły się do góry, na widok odmienionej siebie. Zapięta do tyłu granatowa grzywka, odsłoniła w pełni jej zjawiskową buzię, a także białe oczy podkreślone ciemnym makijażem. Poprawiła czarną, skórzaną kurtkę przylegającą do niebieskiej koszulki i spojrzała na szare buty za kostkę na wysokim koturnie. Podobało jej się jak idealnie pasują do obcisłych, czarnych spodni i morskich dodatków. Zerknęła w końcu na zadowolonego z siebie bruneta i posłała w jego stronę buziaka.
-Weź, bo się zarumienię-zachichotał.
-To ty potrafisz?-spytała, nachylając się nad nim.
-Oczywiście!-oburzył się.-A teraz zapamiętaj: zero poprzedniego życia, pewność siebie, brak rumieńców, jesteś ty i tylko ty. Jasne?
-Tak, szefie.
-I tak mi mów, córuniu!
-Córuniu? Tylko tyle?
-A co?
-Nic!
 Wysiadła z samochodu i na widok chłodnego wzroku wszystkich kobiet, nabrała powietrza w płuca. Poczekała aż jej towarzysz wysiądzie, poda torbę, do której wsadziła czarne zawiniątko i da znak ręką, by ruszyła za nim. Każda para oczu była skupiona na nich z nie małym zaskoczeniem. Zmysłowa Hyuuga robiła wrażenie na każdym, a zwłaszcza mężczyznach...Dziewczyna planowała udać się do klasy, ale brunet złapał ją za dłoń i zaciągnął na zamkniętą (dla prawie wszystkich) klatkę schodową. Po schodach wspięli się na dach, gdzie nie było nikogo, a dało się zobaczyć niemal całą okolicę nowoczesnego miasta.
-Nie pójdziemy na lekcje?-spytała, siadając pod barierką.
-A cokolwiek z nich rozumiesz?
-Nie.
-To po co?
 Usiadł obok niej i chwycił za jej torbę. Rozpiął suwak i wyjął szklaną butelkę z czerwonym alkoholem zakoszoną tamtej nocy z jakiegoś baru. Uśmiechnęli się, na myśl o smaku trunku. Nie minęło długo, gdy dziewczyna ożywiła się na dobre. Ściągnęła buty oraz skarpetki i na bosaka zaczęła kręcić się w kółko na kamiennej posadzce. Chłopak dostrzegał jej radość i to jak bardzo była zrelaksowana, więc postanowił zaproponować coś co od dawna chodziło mu po głowie:
-Hina-chan!-zaczął, zwracając na siebie jej uwagę.-Słyszałem, że interesuje cię twoja poprzedniczka.
-No i co z tego?
-Co sądzisz o Sasuke?
-O Sasuke?...To dupek, z którym popełniłam pewien błąd...dwukrotnie.
-Nienawidzisz go?
 Zastanowiła się przez chwilę.
-Trudno powiedzieć.
-A jak bardzo chciałabyś dowiedzieć się o jego "BIG LOVE" (wielkiej miłości)?
-Co cię naszło z tymi pytaniami?
-Chcę ci zaproponować układ.
-Niby jaki?-zainteresowała się, siadając.

 Czarnowłosy chłopak nie wierzył własnym uszom. Gdy on się zamartwiał ta idiotka zabawiała się z Sano! Emedi zerkała na niego co chwilę, by poznać jego reakcję. Wiedziała, że starał się jak mógł, by wymazać swoje stare winy. "Nigdy sobie nie darujesz, co?" Otworzyła przed wściekłym chłopakiem drzwi od klatki schodowej prowadzącej na dach, gdzie jak się domyślał przebywała Hyuuga i ten roześmiany brunet.


-Hymm...-zastanowiła się Hinata, po wysłuchaniu pomysłu towarzysza.-W sumie to czemu nie?
-Zgadzasz się?
-Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy?
-Chcę zobaczyć jak wielki pan Uchiha cierpi!-odpowiedział bez żadnego skrępowania.-Znowu...
-Ale...-broniła się.
-Masz go tylko w sobie rozkochać!-potrząsnął nią.-Dwa razy udało ci się osiągnąć coś o czym zwykłe dziewczyny mogą tylko pomarzyć!
-Ja wcale nie chciałam.-bąknęła pod nosem.
-Co z tego?!Ale pomyśl...możesz zemścić się na nim za każde, każde zło!
 Zamyśliła się głęboko, unosząc wysoko oczy. Widział, że coraz bardziej przekonuje się do tego pomysłu, więc uśmiechnął się chytrze.
-Zastanów się. To w końcu nie jedyne pytanie, na które mi jeszcze nie odpowiedziałaś...
 W tym momencie drzwi otworzyły się z głośnym hukiem spowodowanym silnym kopnięciem, a na dach wyleciał rozwścieczony czarnowłosy chłopak. Brunet odsunął się od niej natychmiast, a jego spojrzenie skrzyżowało się z tym należącym do Sasuke. Nagle za pleców Uchihy wychyliła się Emedi i w niesamowitym tempie pojawiła się obok Hyuugi.
-Mam nadzieję, że nic ci nie jest oprócz tego, że jesteś upita...-powiedziała.
 W tym momencie czarnowłosy odepchnął ją i nachylił się nad dziewczyną, tak że patrzył prosto w jej śnieżno białe oczy.
-Gdzieś ty była?!-ryknął, ale jej twarz pozostała niewzruszona.-Słyszysz?
-Tak, ale nie zamierzam ci się tłumaczyć.
-Tak?
-Dokładnie tak.
 Niespodziewanie podniósł ją i przewiesił przez swoje ramię. Nie zdążyła nawet zareagować, gdy wepchnął ją do jakiegoś samochodu i zamknął drzwi. Spojrzała na niego w momencie, gdy ruszał i wrzasnęła:
-Co ty wyprawiasz?!
-Nie potrafisz słuchać poleceń, więc od dziś masz tak zwany "szlaban".-oznajmił.
-Co?
-To. Masz szczególny zakaz kontaktów z tym kretynem.
-Nie masz prawa!
-Mam, bo na razie żyjesz na MÓJ rachunek!
 Zatkało ją. No tak, miała mnóstwo kasy od kiedy tam trafiła, ale nigdy nie zastanawiała się skąd. Spojrzała na niego i przegryzła wargę, czując że rzeczywiście była mu coś winna.
-Przepraszam.-szepnęła.
-Tylko to potrafisz?!
-Co?-zdziwiła się.
-Jedyne co potrafisz to przepraszać? Taka jesteś naprawdę-beznadziejna!
-O ty, skur...-nie dokończyła bo znów zaczynała przedzierać się prawdziwa ona.-O co ci znowu chodzi?
-O wszystko! Jesteś denerwująca, żałosna, a do tego zupełnie przewidywalna! Nie było trudno obliczyć ile dni zajmie ci wepchnięcie się do mojego łóżka!
-Zatrzymaj samochód.-zażądała, ale tylko pokiwał głową z dezaprobatą.-ZATRZYMAJ SAMOCHÓD!
 Stanął obok parku w środku miasta, a ona rozpięła pasy i wysiadła, zamykając drzwi z głośnym trzaskiem. Szybko ruszyła pomiędzy drzewa gęsto porastające okolicę.
 On jednak nie zamierzał tak łatwo jej odpuścić. Był wściekły, chociaż sam nie wiedział dlaczego! Z łatwością ją dogonił, złapał za ramię i odwrócił w swoją stronę. Jakie było jego zaskoczenie, gdy uderzyła go z liścia w twarz! W tym momencie olał zasadę nie bicia kobiet i rzucił się na nią z pięściami. Jednak nie przewidział, że dziewczyna była o wiele zwinniejsza od niego, przez co nie mógł jej nawet drasnąć.
-Jesteś największą ku*** jaką w życiu widziałem!
-Przynajmniej nie jestem takim dupkiem i chamem jak ty! Mój ojciec jest lepszy od ciebie, a to dość rzadko spotykane!
-Przymknij się! Najchętniej bym cię teraz zatłukł tym oto kijem!
-Hehehe, śmiechu warte! Nie możesz mnie nawet drasnąć, bo jesteś za wolny!
-Tak?...Ty sama wiesz jak beznadziejna jesteś i na pewno żałujesz, że się kiedykolwiek urodziłaś!
 Umilkła. Trafił w nią, najmocniej jak to było możliwe. Łzy napłynęły jej do oczu, ale jej "silna strona" skutecznie je blokowała.
-Nienawidzę cię!-szepnęła i odwrócił się w stronę samochodu, do którego po chwili wsiadła. Niedługo do niej dołączył, a 20 minut później weszli do mieszkania...

 Stanęła ostrożnie na parapecie i szybko wyskoczyła przez okno swojego pokoju. Wylądowała prawie bezgłośnie, podniosła się, rozglądając za wyczekiwaną osobą. Po chwili spomiędzy samochodów stojących na parkingu wyszedł wysoki brunet trzymając ręce w kieszeniach i poprawiając słuchawki wetknięte do uszu. Gdy ujrzał idącą w jego stronę Hinatę uśmiechnął się szeroko i otworzyła ramiona.
-Co tam, Bella? Brzmiałaś bardzo poważnie...-zauważył.
-Skoro i tak mam pożyć krótko to przynajmniej chce poczuć choć raz satysfakcję, że to ja jestem górą.
-Co?
-Zgadzam się. Na obie propozycje...
"To ty będziesz żałował, że kiedykolwiek się urodziłeś, UCHIHA!"


Przepraszam, że tak długo nie dodawała :) ale miałam mnóstwo pracy. Mam nadzieję, że notka się podobała i dziękuje za cierpliwość :P
P.S. Sorry za tę wcześniejszą wielką czcionkę. Jak sama przeczytałam to się przeraziłam :D