piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 3

 Mijają nas dziwnie poubierani ludzi, same poruszające się wielkie, metalowe stwory o kolorowej, połyskującej skórze. Niedaleko wznoszą się duże klocki, niektóre szare, inne czarne, a jeszcze inne sprawiają wrażenie niebieskich. Sasuke mówi, że to wieżowce-takie typy domów, ale wydaje mi się, że chce zrobić ze mnie idiotkę. Wprawdzie widzę w nich jakieś cienie, przemieszczające się w popłochu, jednak mogą być to równie dobrze iluzje, prawda? Przeraża mnie to dziwactwo, cała ta sytuacja, więc…to że trzymam biednego Uchihę za skrawek koszuli, nie powinno nikogo dziwić. W pewnym momencie unoszę głowę i omal nie zderzam się z jakimś chłopakiem. Moja dłoń przejeżdża po jego wyrzeźbionym torsie. Natychmiast się odsuwam i cała zarumieniona kłaniam się w akcie przeprosin. To na pewno nie jest iluzja!
-Nic się nie stało.-burczy.
 Wymija mnie i przykłada do ucha jakieś metalowe ustrojstwo, a do tego jeszcze z nim rozmawia! Patrzę za nim z szeroko otwartymi ustami. Nagle czuję mocne uderzenie w tył głowy.
-Idziemy!-słyszę głos Emedi.
-Aua!...Czemu on gadał z metalem?
-Heeee, jakaś ty głupia! To nie jest zwykły metal, a raczej jakiś rodzaj plastiku, to komórka.
-Nosi przy sobie jakiś narząd?
-Błagam, zabijcie ją!-łka, kładąc głowę na ramieniu Sano.
 Marszczę czoło i naburmuszona zaczynam za nimi iść. Zaczyna padać, więc chowamy się w jakiejś wielkiej budce dla ptaków.
-To gdzie idziemy?-pyta Sano.-Emedi, klucze są u ciebie, więc…
-Niewykonalne. Yoruichi właśnie wysłała sms, że mam nie wracać przed 20, bo ma „gości”. Jak to wspaniale mieć współlokatorkę! Do tego z innymi upodobaniami…
-Nie pali?-pytam zirytowana.
-Ty mała!
-Widzę, że młoda się wyrabia.-chichocze Sano.-Skoro nie mamy dokąd iść, to tam jest niezła kawiarenka. Papieroski za pół ceny.
-Hehehe, bardzo śmieszne, idioto.-cedzi czarnowłosa.
-No to chodźcie.-mówi Sasuke przechodząc przez ulicę.
 Wchodzimy do sporego pomieszczenia, z kilkunastoma stolikami, krzesłami w kolorze beżu, przyozdobionymi żółtymi obrusami i niewielkimi wazonikami. Jest wielki harmider, przez który i tak nic nie słychać, a do tego z głośników nad barem leci jakaś nieznana mi(jak zresztą wszystko tutaj) piosenka.
-Tam jest wolny stolik!-czarnowłosa wskazuje palcem miejsce przy oknie, na końcu sali.
 Sasuke idzie coś zamówić, a ja i Sano jak posłuszne pieski ruszamy za naszą „panią” w wybrane przez nią miejsce. Na chwilę role się zamieniają, bo Emedi warczy na jakąś kobietę, która chciała sprzątnąć jej stolik sprzed nosa. Siadam w kącie, tak by mieć dobry widok za wielkie okno.
-To co robimy?-pyta Sano.
-Najpierw weźmiemy ode mnie klucze do ich mieszkania, by mieli gdzie kimać ,a potem ja pójdę do szefa.
-Powiedz mu, że mi się kasa kończy.-mówi Sasuke, stawiając na stole jakieś zaokrąglone kawałki metalu.
-Co to jest?-pytam obracając chłodną rzecz w dłoniach.
-Puszka. Jakoś nie wierz, że tam u was takich nie ma.-mówi Emedi, ciągnąć za małe ustrojstwo, u góry tej „puszki”.
-To uwierz.-wzdycha Sasuke.
-Proszę.
 Przechylam ostrożnie nowo poznany przedmiot, tak jak robią pozostali, a do moich ust wdziera się płyn o mocno gazowanym, pomarańczowym smaku…To już moja 3 „puszka”, a ja nadal nie mam zamiaru przestać! W końcu mi się coś podoba w tym dziwnym miejscu!
-Weź jej to zabierz, bo ludzie się patrzą!-krzyczy Emedi.
-Hyuuga, oddaj.-próbuje wyrwać mi „mój mały cud”, Sasuke.
-Odwal się!-warczę.
 Widzę jak Sano próbuje ukryć swój uśmiech za zgiętą dłonią, ale marnie mu to wychodzi. Udaje, że wiąże buta, by nie denerwować czarnowłosej.
-Dobra, możemy już iść.-rozkazuje dziewczyna, wstając i jednym, silnym ruchem wyrywając mi napój.
 Idziemy znowu pod tę „budkę dla ptaków", tyle że teraz wsiadamy do jakiejś kolorowej beczki, na kółkach. Sasuke, niczym worek pełen kartofli, rzuca mnie na jedno z siedzeń pod oknem, a sam siada obok. Jedziemy pół godziny, a ja wciąż zastanawiam się gdzie jest ta kobieta, która do nas mówi. W pewnym momencie stajemy, a Uchiha wyciąga mnie za kaptur na zewnątrz.
-Puść, puść, puść!-błagam.
-Puść ją, Uchiha. Ona idzie ze mną, a wy idioci wyprowadźcie samochód.-rozkazuje czarnowłosa.
-Jasne.
 Emedi kiwa głową, bym za nią poszła, po czym rusza w kierunku jakiś drzwi. Wchodzę za nią na klatkę schodową, podobną do tej w budynku Hokage. Stajemy przy jakiś metalowych pokrywach, które po naciśnięciu małego przycisku otwierają przed nami srebrną trumnę! Odbiegam od niej i przerażona łapię się schodowej poręczy.
-Co ty wyprawiasz, idiotko?! Wsiadaj!
-Nie!
-A to niby dlaczego?!
-Nawet nie wiem co to jest! A po za tym się boję!
-To jest winda, ciemniaku!
-Winda, srynda! Nie wsiądę!
 Skończyło się na tym, że idziemy schodami, a wściekła Emedi co chwilę wyzywa mnie od słabeuszy, nieudaczników, idiotek, itp.  Z moich obliczeń wynika, że otwieramy drzwi na 12 piętrze od ziemi(u Japończyków nie ma parteru), czyli na prawie najwyższym. Wchodzę za nią do ciemnego korytarza, a zaraz potem do salonu pełnego papierosów, butelek, jakiś woreczków, ciuchów, szkła i innego barachło. Oczywiście, znając moje szczęście, wlazłam na potłuczoną butelkę i teraz muszę skakać na jednej nodze. Tymczasem Emedi, nawet nie zwracając na mnie uwagi, sprytnie wymijała przeszkody i kierując się w kierunku największego punktu w pokoju, szerokiego łóżka. Gdy się lepiej przyglądam dostrzegam, że leży na nim trzech mężczyzn i dwie kobiety, w samej bieliźnie. Emedi podchodzi bliżej, łapie za szklankę wody i wylew jej zawartość na mulatkę, leżącą z boku.
-Co ty robisz, idiotko?!-ryknęła poszkodowana.
-Szukam kluczy, miałaś ich pilnować.
-Heh…Tak, są  w kieszeni moich spodni.
-A gdzie są twoje spodnie?!
-Geez, aleś ty IRYTUJĄCA! Leżą tam, na krześle w kuchni!...A tak w ogóle to kto to jest?-pyta, wskazując na mnie.
-To? To jest Hinata…Hinata, te idiotki to moje współlokatorki, Yoruichi i Soi Fon.
Uśmiecham się przyjaźnie i zaczynam się im przyglądać. Jedna jest bardzo szczupłą mulatką o czarnych włosach, a druga o wiele mniejszą białoskórą z jakimiś kółkami na końcach dwóch warkoczy. Emedi wyjmuje klucze ze spodni jednej z dziewczyn i z pulsującą żyłą na czole oraz wałkiem podchodzi do łóżka.
-LAVI!!!-uderza z rozmachu czerwonowłosego chłopaka.-Zabieraj kumpli i do widzenia!
-Nie wrzeszcz.-burczy.-Gdzie Sano?
-W grobie, razem z tobą!...Jak wrócę ma was nie być, jasne? Macie godzinę. Na razie…Chodź.
 Schodzimy schodami na dół, a ja cały czas próbuję ukryć mój uśmiech. Wychodzimy na zewnątrz, gdzie czeka już na nas jakieś wielkie, metalowe zwierzę!
-Co-co to je-jest?-pytam przerażona.-On pożarł Sasuke i Sano!
-Było by pięknie, ale niestety to jest samochód. Taka maszyna do podróżowania.
-Samo-chód?
-Dokładnie.
-Oj, Hinata-chan! Usiądź ze mną z tyłu!-krzyczy Sano.
-Mowy nie ma, zboczeńcu! Siedzisz ze mną!-rozkazuje Emedi.
 Otwiera przede mną drzwi, a ja siadam na miękkim siedzeniu w tym "samo-chodzie”. Układam się wygodnie i  nagle czuję, że się poruszamy, a do tego z każdą chwilą coraz szybciej. Przełykam nerwowo ślinę, bo czuję jak zaraz wyleci mi wątroba! Ostrożnie przenoszę wzrok na siedzącego za jakimś kółkiem, Sasuke. Spogląda na mnie przelotnie i pyta:
-Boisz się?
-He? Co?
-Nie dziwię ci się. Gdy zobaczyłem to po raz pierwszy, użyłem chidori.
 Zaczynam cicho chichotać i dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że on chciał mnie po prostu odstresować…ale to wcale nie zmienia faktu, że to idiota! Nagle Emedi wysuwa się za mojego fotela i wciska jakiś mały przycisk na czymś co przypominało radio. Nagle z głośników zaczęła lecieć piosenka, którą Sano i Emedi zaczęli śpiewać.
-Oj, zamknąć się!-warczy Uchiha.
-No weź. Po prostu ją lubimy.
 Spoglądam na mały ekranik i odczytuję napis „Oceana – Put your gun down”.  Hymm, jakieś to dziwne…ale to chyba najmilsza i najlepsza rzecz jaką tutaj spotkałam, mimo że nie rozumiem ani jednego słowa z tego o czym śpiewa ta dziewczyna. Zaczynam ją nucić pod nosem, na chwilę zapominając o moich „towarzyszach”.
-A jej czemu nic nie mówisz?!-oburza się Sano.
-Bo ona nie jazgocze.
 Patrzę na niego z niedowierzaniem, bo to była chyba pierwsza miła rzecz jaką mi powiedział. Nagle stajemy. Wyglądam za okno i w tym momencie Sasuke otwiera drzwi przede mną. Wychodzę z samochodu i muszę przyznać, że to było…całkiem przyjemne. Spoglądam w górę, a moim oczom ukazuje się wysoki, przeszklony budynek, gdzieniegdzie z zapalonymi światłami.
-Wow…-to jedyne co mogę z siebie wydusić.
-No to my was zostawiamy.-mówi Emedi.-Tu masz klucze, Uchiha…Dobrej nocy~! Chodź, idioto!
-Bye, bye!-macha nam Sano.
 Wsiadają z powrotem do samochodu i odjeżdżają w kierunku, z którego przyjechaliśmy. Odwracam się i widzę, że Sasuke już wszedł do budynku. Dobiegam do niego, a on już stoi pod wejściem do takiej samej trumny jak wcześniej!
-Nie wejdę.-mówię pewnie.
-Co?
-Idę schodami! Nie dam się pogrzebać żywcem!
 Ruszam na górę, a po chwili słyszę jego kroki za sobą…Właściwie to dają mi dziwnie dużo swobody. Pewnie, dlatego że zdają sobie sprawę o nikłej możliwości mojej ucieczki, bo nawet nie wiem gdzie jestem! Otwiera przede mną drzwi do jakiegoś mieszkania. Co to w ogóle jest "Japonia"?!...Znajduję się w mieszkaniu z dwoma sypialniami, kuchnią połączoną z salonem i łazienką. No, muszę przyznać, że jeśli wszystko jest tutaj tak ekstrawaganckie, to jestem w niebie…Tylko trzeba się pozbyć tego diabła obok mnie!
-Śpisz w tym pokoju na końcu korytarza. Masz tam wszystko co potrzeba, więc dobranoc!
 Zamyka za sobą drzwi, a ja zostaję sama na długim korytarzu. No cóż, przynajmniej powiedział dobranoc. Ostrożnie ruszam do wskazanego pokoju, otwieram drzwi i wchodzę szybko do środka. Mówiąc szczerze to nie za wiele widzę, bo jest co najmniej 2 w nocy i jest cholernie ciemno. Z trudem dostaję się na coś miękkiego, co prawdopodobnie jest łóżkiem. Wślizguję się pod puszystą kołdrę, która teraz robi za mój mały, prywatny kokon.
"Cóż, jeśli zasnę na chwilę to nic się nie stanie, prawda?”


He?Skończyłam?Na szczęście :)Yoruichi i Soi Fon są z anime Bleach, a Lavi z D.Gray-man.
A tak z okazji Haloween 2 obrazki.



5 komentarzy:

  1. Muhuuhuh jak na początku opoiprzyłąm cię za tamten blog to teraz mi się podoba ten xDPierwszy raz widze żeby ktoś przectawił postacie z "Naruto" w realnym świecie xD Bardzo mi się ten pomysł podoba i mam nadzieje że nikt ci go nie zajuma ^w^ huhuh czekam na następną notke <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój blog został dodany do strefy. Serdecznie dziękuje za zgłoszenie :D

    http://strefa-blogow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha najlepszy obrazek z Tsunade , czekam na kolejny rozdział , ten bardzo mi się podobał jak do tej pory co jeden to lepszy :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział dobry. Zagubienie Hinatki było śmieszne. Sas widocznie już ją "polubił".
    Pozdrawiam i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń