środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 6

-Nie mam zamiaru jej pilnować!-drze się Sasuke.-Zabierz ją do siebie!
-Zgodziłeś się, więc teraz nie marudź. Liczyłeś,że nie będzie próbować uciekać i jak grzeczna dziewczynka będzie przynosić ci kapcie w zębach?!Jeśli tak, to jesteś idiotą!-odpowiada na jednym wdechu Emedi.
 Tak jest od godziny. On jej mówi, że ma mnie dość, a ona że jest idiotą i tak w kółko.Nikt nawet nie słucha co ja mam na ten temat do powiedzenia. Jestem już tutaj od 2 tygodni i jakoś powoli zaczynam się przyzwyczajać. Szkoła jest nawet fajna, ludzie tak samo, tylko ten gbur jest jak wrzód na zdrowym organizmie! Wychodzę z dużej kuchni czarnowłosej, w której trwają obrady, do małego pokoju naprzeciwko wejścia. Pukam delikatnie, a gdy słyszę zaproszenie, naciskam na klamkę. Na kanapie, pod oknem siedzi Yoruichi, współlokatorka Emedi. Wskazuje ręką na krzesło przy biurku,bym na nim usiadła.
-Czego chcesz?-pyta, wypuszczając z ust dym papierosowy.
-Mam pytanie, znalazłam niedawno pewne zdjęcie,na którym jest mój brat z jakąś dziewczyną i chciałabym się dowiedzieć kim ona jest, albo była...
-Pokaż.
 Wyjmuję z torby zabrane z tamtej szkoły zdjęcie i podaję jej. Przygląda się mu przez chwilę, po czym uśmiecha się szeroko,odsłaniając białe zęby...
HEZA
-Co z nim?-pytam,spoglądając na chłopca,którego wczoraj tutaj przyniosłam.
-Mogę go wybudzić na 5 minut, ale nie więcej, więc będziesz mogła zadać mu parę pytań.-odpowiada Tsunade.
-Czy...A nieważne! Powiedz tej różowej, by mi tylko nie przeszkadzała.
-Sama jej powiedz.
 Hokage przykłada mu do czoła dwa palce, z których wydobywają się czerwone iskry. Nagle chłopak otwiera szeroko oczy i łapie łapczywie powietrze. Pochylam się nad nim, próbując pochwycić jego wzrok z przekrwionych oczu. Daję znak ręką dla Sakury,że może zaczynać. Kładzie dłoń na klatce piersiowej chłopaka i pokrywa ją fioletową poświatą. Słyszę jak Tsunade opuszcza pomieszczenie,zostawiając mi ten cały burdel w rozmiarze 150!
-Słyszysz mnie?-pytam,a on zaczyna szybko mrugać.-Jak się nazywasz?
-I...
-Co mówisz?
-Where I am?(Gdzie ja jestem?)
  Zarówno źrenice moje jak i Sakury rozszerzają się do najszerszych granic,a z jej ust wydobywa się cichy jęk. Przeczesuję dłonią włosy zapominając, że czas leci.
-Dlaczego on tak dziwnie mówi? Rozumiesz to, Heza?
-You are in hospital.(Jesteś w szpitalu)-odpowiadam ignorując jej pytania.-Can you tell me where you come from?(Czy możesz mi powiedzieć skąd pochodzisz?)
-I am...from Denver.(Jestem z Denver.)
-Heza!-unosi głos różowa.
-Poczekaj!...How did you come here?(Jak się tutaj znalazłeś?)
-I don't know. I...(Nie wiem. Ja...)
 Mój czas dobiegł końca. Chłopak stracił przytomność, a Sakura zabrała ręce. Czuję na sobie jej wzrok, który ewidentnie żąda wyjaśnień. Zdejmuje fartuch i wychodzę z sali. Idąc korytarzem słyszę za sobą stukot jej butów,które towarzyszy biegowi dziewczyny.
-Heza! Poczekaj!-zatrzymuję się.-Jak ty...? Czemu on...?
-Chodź na kawę to ci to wyjaśnię.
 Ciągnę ją za rękaw do tutejszej kawiarni. Zamawiam 2 kubki kawy i siadamy przy stoliku w rogu lokalu. Mieszam czarną ciecz, metalową łyżeczką, ignorując jej ciekawy wzrok.
-Heza, co mówił ten chłopiec? Nic nie rozumiałam.
-Nic nie rozumiałaś, bo mówił po angielsku.-odpowiadam.
-Po...co?To skąd ty go znasz?-nie odpowiadam.-Proszę,powiedz mi o co tu...
-Wiem gdzie może być Hinata.
-Co?!-piszczy wstając.
 Odsuwam krzesło i wybiegam z nią z kawiarni w kierunku biura Tsunade.
HINATA
 Patrzę jak Sasuke krząta się po kuchni, szukając czegoś w szafce, odrzucając co chwilę połączenie telefoniczne, złoszcząc się że nie ma soli i wywalając resztki z lodówki.
-Sasuke-mała gospodyni!.-zauważam złośliwie, widząc jego wściekłość.
-Zamknij się!
 Jestem rozdrażniona, bo Yoruichi nie chciała mi powiedzieć kim jest ta dziewczyna na zdjęciu! Stwierdziła, że ze względu na ich starą znajomość nie wyda go. Szlak by ją! Łapię za kubek z namalowaną biedronką i wychodzę z pomieszczenia tupiąc jak obrażone dziecko. Zamykam się w "moim" pokoju, wyjmuje z szafki zdjęcie i znów zaczynam analizować każdy milimetr twarzy "miłości Uchihy".
 Po jakimś czasie rzucam "tę zarazę" w kąt i wychodzę.Staję w drzwiach do kuchni i pytam obojętnie:
-Droga pani matko Sasuke, czy mogę iść się spotkać z Emedi?
-Od kiedy to wy takie przyjaciółki jesteście?!
-Nie twój interes!...To mogę?
-A idź, ale jak znowu spróbujesz uciec to...
-Umrzesz z tęsknoty?-pytam słodziutkim głosem.
-TY MAŁA ZARAZO! Prędzej bym przez okno wyskoczył!
-To w sumie nie taki zły pomysł. Tylko pamiętaj żeby je potem za sobą zamknąć, bo się jeszcze rozchoruję...Na razie.
-Poczekaj tylko, kiedyś się doigrasz!
-Mogę tego nie dożyć, bo podobno w mojej rodzinie nie było długowieczności!
 Zanim zdąży coś jeszcze powiedzieć zamykam drzwi i w puchowej kurtce wychodzę przed blok, gdzie na trzepaku,głową w dół, wisi czarnowłosa dziewczyna.
-Ohayo, Emedi!
-Ohayo. Co taka zdenerwowana?
-A nic.-odpowiadam siadając na ławce na przeciwko trzepaka.
-Nie umiesz kłamać.Czyżby znowu Sasuke coś zrobił?
-Nie.
-A jest to z nim związane?
-Yhym.-przytakuję.
-Weź powiedz, bo mnie to już męczy!
-Wtedy gdy uciekłam, schowałam się w takiej szkole i jak się po niej przechadzałam znalazłam pewne zdjęcie,a stróż pozwolił mi je zatrzymać. Ja naprawdę nie chciałam być wścibska, ale to trudne...
-Do rzeczy, Hinata!
-Na tym zdjęciu był Sasuke i jakaś dziewczyna, wprawdzie nie wyglądali na parę, ale chyba byli sobie bliscy, więc...
-Jesteś zazdrosna?
 Aż spadam z ławki w szoku, który wywołało to pytanie. Zasłaniam dłońmi ognisto zarumienione policzki i nos, ale i tak je widać.


-Z-zwariowałaś?-bełkoczę.-Nic-c z tych rzeczy!
-To dlaczego się rumienisz?
-Odczep się,proszę.-szepczę.
 Czarnowłosa wzdycha ciężko, zeskakując na ręce z trzepaka.Poprawia ubranie i ciuchy, a chwilę potem łapie za rękaw mojej kurtki.
-Co robisz?!
-Idziemy się wyluzować...
-CO?!
 Zaczyna się śmiać i to ze złowieszczą nutą, wciągając mnie do autobusu...
Grubo po północy:
 Sasuke siedzi zdenerwowany w salonie na kanapie. Nie wie gdzie jest Hyuuga, a do tego nie może się dodzwonić do Emedi. Nagle dochodzi go dźwięk przekręcanego klucza w zamku i kobiecy śmiech. Jak wystrzelony z procy wylatuje na korytarz i spogląda w duże,obojętne oczy Hinaty.
-To ja już *hik*pójdę!-bełkocze Emedi, wypełzając z ich mieszkania.
 Zamyka drzwi, zostawiając ledwo stojącą Hyuugę i na maxa wściekłego Uchihę.
-Gdzie wyście by...?
-Sasuke-kun!-krzyczy zalewając się łzami i rzucając mu na szyję.
-Co...?
-Sasuke-kun,jestem taka nieszczęśliwa!
-DTo świetnie,ale idź spać...
-NIE!...Zanieś mnie.
-Nie ma mowy!
-ZANIEŚ!
 Nie chcąc się z nią kłócić bierze ją na ręce i ostrożnie zanosi do łóżka.Odsłania białą, puszystą kołdrę i układa ją wygodnie na materacu.Jednak to nie koniec jego problemów z tą małą diablicą. Dziewczyna oplata go ramionami i przyciąga do siebie.
-Puść mnie, Hyuuga.-mówi spokojnie.
-Nie!
 Przykłada dłonie do policzków chłopaka i namiętnie go całuje!

 Nawet nie ma serca jej odepchnąć, bo i tak wie że rano nie będzie niczego pamiętać, a on już od dawna nie miał ani trochę rozrywki...
"Po prostu,samo tak wyszło..."

4 komentarze:

  1. Superowa notka :D Nie spodziewałam się upitej Emedi i Hinaty ;) Fajnie że napisałaś ten rozdział tak szybko , czekam na kolejny i idę oglądać komiksy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. jasne jasne tak wyszło... ja znam te numer ^^
    rozdział wspaniały :) rumieniąca się Hinata *w*

    OdpowiedzUsuń
  3. To było boskie! Masz rację Alice "tak wyszło" xD
    Pozdrawiam i życzę weny oraz więcej SasuHiny <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieje ze Hinata bedzie pamietac i ze to powtorza ;D achhhh jak ja kocham takie akcje ;D
    pozdrawiam i czekam na wiecej ;)

    OdpowiedzUsuń