niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 7

 Otwiera ociężale swoje białe oczy, przeciąga się i zaczyna zastanawiać się co wczoraj robiła, bo od pierwszego wepchniętego jej na siłę kieliszka,ma pustkę. Wzrusza obojętnie ramionami i z wielkim uśmiechem na ustach oraz chęcią dowalenia Sasuke na dzień dobry,wstaje z łóżka. Otwiera szafę i wyjmuje jakieś kolorowiaszcze ciuszki, które miałyby podkreślić jej wspaniały humorek. Nucąc sobie wesołą piosenkę odwraca się z powrotem w stronę posłania i nagle krzyżuje swoje spojrzenie ze zdziwionym należącym do Uchihy...Goła klata+leżenie w jej łóżku+luka w pamięci=ewidentnie NIE DO ZAAKCEPTOWANIA sytuacja!
 Siedzi, ubrana jak na pogrzeb, załamana przy stole w kuchni, próbując zmusić swój umysł metalową chochlą do przypomnienia sobie sytuacji z ostatniej nocy.
-Przestań, bo sobie jeszcze coś zrobisz!-mówi obojętnie chłopak, wyrywając jej "artefakt" z dłoni.
-A co to za różnica?-łka cicho.-Skoro jest możliwe, że zrobiłam najgłupszą rzecz w moim życiu...
-Pociesz się, że było całkiem fajnie.
-CO?!-wrzeszczy,spadając z krzesła i oblewając się rumieńcem aż po same stopy.-Więc...to...jednak...
-Oj,daj spokój! Przeżywasz jak mrówka ciążę...
-CIĄŻĘ?!-ryczy,wybiegając z pomieszczenia.
-Mam za długi język...
 Jakieś pół godziny później są już w szkole.Ona idzie wściekła 10 metrów przed nim, a on z nadąsaną miną za nią. Dziewczyna wchodzi do klasy,odsuwając wcześniej drzwi z głośnym hukiem i posyła wszystkim groźne spojrzenie, a zwłaszcza tej jednej, czarnowłosej dziewczynie.
-O, Hinata! Część!-próbuje się przywitać Yoruichi, ale wymija ją sprawnie i z żądzą mordu w oczach rusza na "winowajczynię".
-Co ci, Hyuuga?-pyta nieświadoma Emedi, gdy dostrzega jej minę.
 Białooka łapie ją za krawat od mundurka i nie uznając głosu sprzeciwu, wywleka z pomieszczenia. Razem z wrzeszczącą dziewczyną mija skołowanego Uchihę i rusza w kierunku łazienki. Wpycha ją do jednej z kabin, a dzieciaki będące akurat w pomieszczeniu wygania masą przekleństw.
-Oj, Hinata!
-Zamknij się!-ucisza ją.-Czy ty wiesz co zrobiłaś, idiotko?!
-Nie,nie kojarzę.-odpowiada po chwili zastanowienia.
-To ja cię oświecą. Bowiem te twoje durne pomysły z "wyluzowaniem się" doprowadziły do nieszczęścia!
-A co? W ciąży jesteś?-pyta z ironią, za co zostaje 50 razy zabita wzrokiem.-Nie mów, że...O ja!Ale jaja!-wybucha donośnym śmiechem.
-Żadne jaja,tylko katastrofa!-drze się.
-Oj, nie bądź taką dziewicą Orleańską.
-Kim?
-Nieważne.-wywraca oczami.-Ale z drugiej strony to z Sasuke niezły cwaniak. Wykorzystać upitą dziewczynę? Chamstwo!
-No nie?!Ale on uważa,że nic się nie stało!
-On to ma jednak do was słabość...-szepcze.
-Co?
-A nic! To skoro już się wyżyłaś, to możesz mnie już stąd wypuścisz? Dziwnie się czuję zamknięta w kabinie z inną dziewczyną...
-A wynoś się!...Tylko nikomu nie mów!
-Nie bój się, nie powiem.Nie stać mnie na wiązankę na twój pogrzeb.
-ZGIŃ!
 Osuwa się na podłogę i w akcie desperacji zakrywa zaszklone oczy dłońmi. W tym momencie do łazienki ktoś wchodzi, a ona nie chcąc pokazywać swojej "chwilowej niedyspozycji" wstaje i próbuje wyjść. Podnosi jeszcze na chwilę wzrok i aż wbija ją w podłogę. Przy lustrze stoi Ino! Jak gdyby nigdy nic po poprawieniu makijażu, mija ją i wychodzi. Granatowłosa odwraca się szybko i wybiega na korytarz, ale widzi już tylko jak dziewczyna znika w klasie. Nie, musiało mi się przywidzieć. Tak naprawdę to chyba sama w to nie wierzyła, ale to co widziała było jeszcze bardziej nieprawdopodobne. Stoi tak przez jakiś czas, dopóki ktoś nie łapie jej za ramię, a ona podskakuje prawie pod sam sufit.
-Jezu, co z tobą nie tak?-słyszy za sobą chłodny głos Uchihy.
-Ty-ty-ty...
-No co ja?
-Nienawidzę cię!-ryczy na całe gardło.
 Nic nie odpowiada, wzrusza tylko obojętnie ramionami i odchodzi w kierunku schodów. Patrzy za nim, cały czas się trzęsąc.
 Wraca do klasy,ale przez cały dzień nie zwraca uwagi na absolutnie nic. Podczas powrotu do domu, nie obchodzi jej jego osoba idąca za nią. Odgarnia granatowe włosy do tyłu i jak najszybciej oddala się od drogi prowadzącej do ich mieszkania. Słyszy za sobą co chwilę to nowe westchnienie lub jęk Sasuke,które oddalają się znacznie.
KONOHA
-Heza!-krzyczy Sakura, próbując zwrócić jej uwagę.-Co ty wyprawiasz?!
-Znajdź Naruto i powiedz mu by przyszedł spakowany jak na misję do pokoju rady starszych, jasne?
-Ale...-próbuje coś powiedzieć,ale widzi że ona jest już na innej planecie, więc pokornie wybiega w stronę domu.
 Pół godziny później do pokoju Rady Starszych wpada zziajana Sakura,ciągnąc za sobą całego poobijanego Naruto. Momentalnie się uspokajają, gdy zauważają że przed Radą klęczy Heza, po której policzkach spływają słone łzy.
-Oj, Heza...-pełnym obawy głosem odzywa się jej brat.
-Wyrażamy zgodę, ale jeśli ci się nie uda poniesiesz konsekwencje i wypełnisz każdy obiecany punkt umowy, czy to zrozumiałaś?
-Tak.-odpowiada krótko, wycierając łzy.
-Więc bierz kogo potrzebujesz i ruszaj.
 Wstaje szybko i z cały czas spuszczoną głową daje znak, by właśnie przybyła para poszła za nią. Ani Sakura, ani Naruto nie wiedzą o co chodzi, a tym bardziej dlaczego ktoś tak bezwzględny jak ta dziewczyna  ma mokrą od łez twarz.
-Naruto.-odzywa się nagle.
-Ha-hai?
-Czy mógłbyś znaleźć Kazekage i przekazać mu ten list?-pyta podając mu wspomnianą kartkę.
-Tak,oczywiście!-krzyczy i już go nie ma.
 Zostają tylko we dwie. Różowowłosa nawet nie zdaje sobie sprawy co się takiego stało za tymi zamkniętymi drzwiami.
-Sakura?
-Co?
-Przepraszam cię.
-He?! Za co?!
-Za wyzywanie cię od kurew, świń, marginesu społeczeństwa...-odpowiada ze smutnym uśmiechem na ustach.-...bez honoru małpą, głupią krową...
-Kim jesteś i co zrobiłaś z moim ulubionym wrogiem?-pyta, ze śmiechem różowowłosa.
-Chyba czas się zmienić, tak po prostu...ale mam do ciebie prośbę...
-Wiedziałam, że coś się kryje za tymi przeprosinami!...O co chodzi?
-Nie idź z nami.
-Słucham?
-Proszę, abyś z nami nie szła.
-NIE! Hinata jest moją przyjaciółką, nie zostawię jej na pastwę...Naruto.
-On też nie pójdzie za daleko...
-To zabierz mnie przynajmniej tam gdzie jego, a dopilnuję by nic nie spieprzył,ok?-proponuje po chwili ciszy.
 Blondynka wzdycha ciężko, ale uśmiecha się szeroko.Spogląda na dziewczynę spode łba i zaczyna cicho chichotać.
-Zgoda.
-Super!
 W tym momencie na horyzoncie pojawia się Naruto i czerwonowłosy Kazekage oraz jego rodzeństwo z Shikamaru...To znaczy, że czas zaczynać...
Hinata
 Siedzę na ławce naprzeciwko fontanny w parku, wgapiając się bezmyślnie w swoje buty. Właściwie jedyne co mnie otacza to zamarznięta woda i biały puch śnieżny,który pokrył nawet moją skarpetowatą czapkę. Spoglądam w zaciemnione niebo i przypominam sobie, jak jeszcze niedawno z niego spadłam, dosłownie. Od tego czasu wydarzyło się wiele rzeczy, ale ta ostatnia to była największa głupota w moim życiu! Nawet teraz tłukę się jakimś badylem, licząc że to zaraz minie...,ale nie minie,prawda?Od siedzenia tutaj nic się nie zmieni, nie wymarzę poprzedniej nocy, a tylko nasilę wyrzuty sumienia...Wstaję otrzepując się ze śniegu i kieruje się do bloku, który znajduje się po przeciwnej stronie ulicy, gdzie od jakiegoś czasu również mieszkam.Przechodzę przez przejście i gdy tylko staję na krawężniku, przejeżdża za moimi plecami wielka ciężarówka, oblewając mnie od stóp do głów wszelkim błockiem znajdującym się na jezdni. Czuję jak przez kurtkę i spodnie przesiąka wilgoć, a każdy najmniejszy skrawek mojego ciała zamarza. Mokre i brudne ubrania przyklejają się do skóry, utrudniając mi tym samym poruszanie się. Wchodzę z trudem po długich schodach, a gdy jestem już na odpowiednim piętrze otwieram drzwi, których ten idiota jak zwykle nie zamknął! Próbuję niezauważona przemknąć do mojego pokoju, ale zwabiony dźwiękiem otwieranych drzwi Sasuke, wychodzi mi na przeciw.
-Co ci się stało, kretynko?!-wrzeszczy, od razu biorąc się za zdejmowanie ze mnie mokrej kurtki.
-Nic.
-Czy ty naprawdę będziesz przeżywać to przez całe swoje życie? Jeśli tak, to trudno, ale dzisiaj idziemy do szefa i nie mam zamiaru tłumaczyć się, dlaczego leżysz z gorączką, zakatarzona w łóżku!
-Szefa?
-Szefa, szefa...Zdejmuj te ciuchy i na kanapę.
-He?...A, jasne.
 Łapię za koc, zdejmuję wszystkie ubrania i opatulona w puszysty materiał, rzucam się na kanapę. Niestety jest mi jeszcze bardziej zimno! Rozglądam się dookoła w poszukiwaniu złośliwej mordy Sasuke, ale słyszę tylko jak krząta się po kuchni.
-Sasuke!-nawołuję.-Sasuke!...Sa-su-ke!
-Czego chcesz?!-warczy, wychylając się za drzwi.
-Zimno.
 Przewraca oczami, ale podchodzi do kaloryfera i dotyka go dłonią, a chwilę później zabiera ją, z kwaśną miną. Bez słowa wychodzi i widzę jak przewraca coś w jakiejś skrzynce. Wyjmuje telefon i przykłada go do ucha.
-Część! Nie wiesz dlaczego u mnie nie ma prądu?...A to nie mogłaś mi wcześniej powiedzieć?!...No! Bo ta idiotka przyszła do domu cała mokra, a ja mam tylko 2 wełniane koce!...Szef się wścieknie i wiesz co? To będzie twoja wina!...Tak, twoja! Znowu nie zapłaciłaś rachunków!...Ale to twoja fucha!...Dobra, nie chce mi się z tobą kłócić, na razie!
 Rzuca słuchawką i rusza w kierunku kanapy, na której leżę. Drapie się w tył głowy, a ja czuję jak zamarzają mi wszystkie organy. Zaciska wargi w wąską linię, by po chwili wypuścić z ust powietrze z głośnym świstem.
-Chyba nie mam wyjścia...-szepcze.
 Spoglądam na niego ciekawskim wzrokiem, trzepocząc czarnymi rzęsami. Zdejmuje buty i, co jest dla mnie wielkim szokiem, kładzie się obok, obejmując moje wątłe ciało swoim silnym ramieniem.
-Co-co ty robisz?!-pytam, cała zarumieniona.
-Zamknij się! Próbuję cię ogrzać, byś się nie rozchorowała, idiotko!
-Już ogrzałeś, a teraz won ode mnie!
-Przymknij się, irytująca kobieto i leż spokojnie!
-Odczep się! Oskarżę cię o molestowanie seksualne!
-Molestowanie?Po co? Przecież już cię raz miałem, więc...
-O ty chamie! Zgiń w piekle, diable przebrzydły!
-Piekło to ja mam z tobą! Po za tym byłaś najbardziej drętwą dziewczyną z jaką byłem...
-Tak? To patrz, dupku!
 Łapię go za włosy i przyciągam do siebie, zamykając jego usta w namiętnym pocałunku. Nie chcąc dać mi wygrać, jedną ręką przyciąga mnie do siebie, a drugą zdejmuje swoją koszulę.
-Cholerny dupek!-mówię w przerwie między pocałunkami.
-Zidiociała wsza!
 Tak się jakoś potoczyło, że nawet kataru nie miałam...

Heza
-Czy mógłbyś w końcu przestać jęczeć!-wrzeszczy Temari do obojętnego Shikamaru.
-Jesteś irytująca, mówił ci to już ktoś kiedyś?-pyta.
-Tak! Ty,co najmniej milion razy!
 Ich kłótnie są jedynym co przebija się przez odgłosy zimowej zawieruchy. Wiatr zawiewa śnieg w twarze wędrujących. Blondynkę najbardziej martwi fakt,że Kazekage, jedna z najważniejszych osób na świecie, również musi iść w takich warunków. W pewnym momencie przychodzi jej do głowy pomysł, który mógłby pomóc w dalszej podróży. Wybiega kawałek przed pozostałych staje w rozkroku, a pozostali zatrzymując się, nie rozumiejąc o co chodzi. Rozkłada szeroko ręce, a na końcach jej palców zaczyna zbierać się woda,otaczając wszystkich czymś na kształt półkuli. Opuszcza jedną rękę, a drugą przykłada do wodnej ściany. W tym momencie rozbłyska światło, które nagrzewa wilgotną otoczkę. Uśmiecha się zwycięsko i odwraca do zdziwionych towarzyszy.
-Idziemy.-rozkazuje ruszając z miejsca,a otoczka razem z nią.
 Niedługo będą musieli się rozstać,ale nadal chce podtrzymywać ich nadzieję,bo może się ona okazać bardzo korzystna. Jedynym który zna jej plan jest Kazekage...
"Każdy krok przybliża nas do osoby, która może zniszczyć,albo uratować wszystkich..."

Dziękuje, za przeczytanie moich wypocin:) Mam nadzieję, że nie zanudziłam. Życzę wam wesołych świąt i Szczęśliwego nowego roku!
                                                                                                             Hiori no Hanabi

5 komentarzy:

  1. Wiem , wiem jestem okropna , zaraz po zobaczeniu u ciebie nowej notki idę ją czytać. Opowiadanie jest przewspaniałe , ah ten Sasek mrrr jak ja go lubię ;) Pochwała dla Hinaty za pokazanie mu co potrafi ;)Czekam na kolejny rozdział , był to naprawdę miły prezent na święta :D
    POZDRAWIAM i Wesołych Świąt ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest... to jest... WSPANIAŁE! Ostatnio naprawdę nie miałam okazji przeczytać tak dobrego rozdziału. Co prawda notorycznie zapominasz o spacji po przecinku, ale to da się wybaczyć. Podoba mi się twoja Hinata. Niby inna, ale nadal ta sama co w Naruto ;) A ta zapłakana Heza...
    Czekam na więcej !!!

    Wesołych świąt i dużo weny!

    kampai.blogujacy.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej! Co to będzie co to będzie! ^^
    Rozdział wspaniały! Szkoda tylko, że Hinata nie jest taka jak ta prawdziwa xd wtedy to by się działo ;p
    Ciekawi mnie ten wątek z Ino... będzie ciekawie :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://gangsterska-milosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Płakałam ze śmiechu jak to czytałam.
    Uwielbiam twój blog, każda postać jest tutaj taka zabawna!
    Coraz bardziej ciekawi mnie była dziewczyna Sasuke!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna notka !! Uwielbiam kłótnie pomiędzy Sasuke a Hinatą :D czekam na nowa notke ^^

    OdpowiedzUsuń